About me

Who is really me?
Po prostu ja

Odkąd pamiętam zawsze chciałam zostać nauczycielką matematyki. Uczyć innych czegoś, co dla mnie jest proste i logiczne. Czegoś, co dla innych może wydawać się czarną magią. Już w liceum pomagałam koleżankom i kolegom w nauce matematyki. Organizowaliśmy sobie nawet takie wspólne spotkania, gdzie rozwiązywaliśmy zadania i przygotowywaliśmy się do matury. Po skończeniu liceum naturalne dla mnie było pójście na studia matematyczne. Wybrałam Politechnikę Śląską. Była tam możliwość ukończenia specjalizacji nauczycielskiej.

Początek studiów był dla mnie trudny, ale krok po kroku zdawałam kolejne egzaminy i zaliczałam kolejne semestry. Aż przyszedł koniec 3-go roku. Czas wybierania specjalizacji. Na spotkaniu z dziekanem okazało się jednak, że moja wymarzona specjalizacja nie zostanie otwarta ze względu na zbyt małą liczbę osób chętnych.

Byłam załamana. Mój cel, do którego tak dążyłam miał pozostać tylko marzeniem. Nie wiedziałam co dalej zrobić. Trzeba było jednak podjąć decyzję. Na swoją specjalizację wybrałam “Przetwarzanie i ochronę informacji” - najbardziej informatyczną specjalizację na moim kierunku. Dałam sobie też czas by zastanowić się, co dalej. To była dobra decyzja. W pewnym momencie na horyzoncie pojawiła się nowa nadzieja, nowe możliwości.

By zostać nauczycielem trzeba mieć wykształcenie pedagogiczne. Takie kwalifikacje można zdobyć (a przynajmniej tak było wtedy, gdy ja kończyłam studia) na trzy sposoby: studiując pedagogikę, studiując konkretny kierunek ze specjalizacją pedagogiczną lub kończąc odpowiedni kurs pedagogiczny. Właśnie taki kurs udało mi się znaleźć na Politechnice. W moim przypadku kurs ten miał trwać 2 lata. Wydałam moje całe oszczędność ze stypendium, by go sfinansować. Byłam zachwycona, że mogę zrealizować moje marzenie i dodatkowo skończyć studia, choć może z nieco inną specjalizacją niż zakładałam na początku.

Lata mijały. Pod koniec kursu trzeba było jeszcze odbyć praktyki w szkole. Ja wybrałam sobie do tego celu gimnazjum położone niedaleko miejscowości, w której wtedy mieszkałam. Jakie było moje zdziwienie, gdy po praktykach okazało się, że praca w szkole nie sprawia mi przyjemności. Uczenie innych tak, jest cudowne, ale ramy i ograniczenia jakie niesie ze sobą szkoła, to już nie moja bajka. Nie potrafiłam przyzwyczaić się do 45 minutowych lekcji, braku interakcji z poszczególnymi osobami w klasie a najbardziej do uśredniania poziomu wszystkich osób w sali. To było zupełnie coś innego niż korepetycje, które zresztą dawałam innym przez cały okres moich studiów.

Tym razem byłam naprawdę przerażona. Tyle czasu spędziłam na dotarciu do tego celu, a tu okazało się, że to nie to. Byłam przybita. Zastanawiałam się jak mogłam się aż tak pomylić? Co w takim razie sprawia mi przyjemność a przy okazji mogło by być moją pracą? Może powinnam otworzyć własną szkołę? Dawać innym indywidualne lekcje? Ale czy na pewno chce zostać przedsiębiorcą? Nie byłam na to gotowa w tym momencie.

Wspomnienia

Na szczęście w moim życiu pojawiła się jeszcze jedna rzecz. Takie połączenie precyzji, logiki, dokładności, rozwiązywania łamigłówek i umiejętności analitycznego myślenia. Elementów, za które zawsze kochałam i dalej kocham matematykę. W moim życiu pojawiło się programowanie.

Programowanie poznałam na swojej specjalizacji podczas studiów. Mogę powiedzieć, że to była moja druga miłość. Pierwszą była i dalej jest matematyka. Niesamowitą przyjemność sprawiało mi rozwiązywanie tych zagadek jakimi były dla mnie coraz to nowe problemy stawiane podczas zajęć. Postanowiłam więc zgłębić tajniki tej dziedziny i zaczęłam studiować Informatykę.

Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Byłam zachwycona. Komputery przestały być dla mnie niezrozumiałymi maszynami. A stały się otwarta księgą, w której mogłam zapisać, co tylko chciałam. Z którymi mogłam rozmawiać różnymi językami i stworzyć coś praktycznie z niczego. Przy użyciu klawiatury i myszy. Niesamowite uczucie!

Na ostatnim roku (moich drugich studiów) znalazłam praktyki w firmie Fractal Soft, która specjalizuje się w tworzeniu aplikacji internetowych w języku Ruby. Ten język programowania jest niesamowicie piękny, czytelny, prosty i do tego elastyczny. Pisanie w nim to czysta przyjemność. Postanowiłam, że z przyjemnością poznam go bliżej.

Jednak cały czas towarzyszył mi jakiś niedosyt. Takie poczucie, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, że ciągle potrzebuje się rozwijać. Pewien kolega podesłał mi informację o warsztatach z programowania, które nazywają się Rails Girls. Najbliższe takie warsztaty miały odbyć się we Wrocławiu. Trzeba było wypełnić formularz. 30 osób z najlepszymi zgłoszeniami miało dostać możliwość wzięcia udziału w warsztatach.

Przestraszyłam się i zwątpiłam. A co jeżeli nie dam razy? A co jeżeli nie jestem wystarczająco dobra? Nie zgłosiłam się. Gdy pierwsze emocje opadły, byłam smutna i rozżalona. Może nawet trochę zła na siebie, że stchórzyłam. Obiecałam sobie, że jeżeli tylko te warsztaty będą jeszcze gdzieś organizowane, to zrobię wszystko by się na nie dostać.

Tak też się stało. Następne warsztaty miały odbyć się w Poznaniu. Wypełniłam formularz najlepiej, jak tylko byłam w stanie i dostałam się. Miałam możliwość wzięcia udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu. Tak cudownej atmosfery, wsparcia i chęci dzielenia się wiedzą nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To było niezapomniane przeżycie i wspaniali ludzie.

Po tych warsztatach dostałam takiego przypływu energii, że postanowiłam pójść o krok dalej i sama zostać mentorem na warsztatach Rails Girls. Chciałam dać coś z siebie tej nowo poznanej, a jak bardzo przyjaznej społeczności. Pojawiły się warsztaty Rails Girls tym razem w Warszawie. Zgłosiłam się jako mentor. Byłam przerażona a zarazem niesamowicie szczęśliwa. Poznałam moja trzecią miłość, która jest połączeniem programowania z możliwością rozwoju siebie i innych. Takie wzajemnie dzielenie się wiedzą.

Wsiąknęłam na maksa. Zaczęłam jeździć po całej Polsce, by uczyć innych programowania. By pokazać im ten cudowny świat, którego nie trzeba się bać. Świat komputerów, programowania i aplikacji internetowych. Później sama zorganizowałam warsztaty Rails Girls Gliwice i Rails Girls Cieszyn. A dalej zaczęłam wspierać też inne inicjatywy. Takie jak CoderDojo i uczyć dzieci programowania. Największą radość w tym, co robię sprawia mi obserwowanie tego efektu, gdy po długim procesie męczenia się, prób i błędów na twarzy osoby, z którą pracuje pojawia się zrozumienie i ta myśl, że w zasadzie to nie jest takie trudne, a wręcz logiczne i proste. To jest najlepsza nagroda.

Programowanie stało się moim życiem. A dzielenie się wiedza i ciągła nauka programowania moją misją. W ten oto sposób znalazłam się tutaj, na blogu Woman on Rails. Gdzie dzielę się moim doświadczeniem już w trochę bardzie wirtualny sposób. Ale dzięki temu mam szanse dotrzeć do większej liczby osób. Dzięki temu właśnie Ty, niezależnie, gdzie teraz jesteś możesz to przeczytać.

Dziękuję Ci że tu zawitałeś. Twoja obecność jest dla mnie mobilizująca do dalszych działań.

Podoba Ci się to miejsce? Podziel się tą informacją z innymi a także ze mną. Serdecznie zapraszam do kontaktu.